Ciao Italiano!
W pierwszy dzień pojechaliśmy na Monte Cassino, ilość krzyży robi przytłaczające wrażenie.
Po drodze zatrzymaliśmy się przy straganach z napisem "polska obsługa" na zimne piwko.
Potem zakupy w jakimś centrum handlowym, kiedy czekaliśmy na szefostwo na parkingu, mała Charlotta w czerwonej sukience w groszki całkowicie mnie oczarowała.
Zatrzymaliśmy się na campingu, który świecił już pustkami, co przypominało o kończącym się lecie, no i te opadające, suche liście. Wieczorami pyszne winko, winogrono, oliwki, orzeszki, spacery, a potem kolacja: dla mnie spaghetti z owocami morza.
Dużo jeździliśmy autem, co było trochę męczące, ale przynajmniej miałam okazję na spokojnie przesłuchać płytę Lipnickiej i Portera oraz Mobyiego.
Bardzo spodobał mi się klimatyczny mini market z barem, gdzie zatrzymaliśmy się na kawkę. Włosi próbowali nam wytłumaczyć jaką kawę się u nich pije, jak dla mnie to zawsze dostawałam albo espresso na dwa łyczki albo capuccino, tylko raz dostałam "normalną" kawę z mlekiem. Porządku pilnował sympatyczny pan w okularach, który kiwnął na mnie widząc jak czaję się z aparatem aby pstryknąć mu fotkę.
Drugi dzień to Pompeje, nie wiedziałam, że jest to aż tak duże, największe wrażenie zrobiły na mnie malowidła ścienne.
Wygłodzeni po zwiedzaniu szukaliśmy knajpki z pizzą, ale niestety siesta trwała więc musieliśmy zadowolić się małym barkiem i brokułami zapiekanymi z serem i czymś tam jeszcze oraz ciepłymi bułami z mięsnym farszem. Podawał te pyszności symaptyczny pan, kóry pożegnał mnie głośnym: "ciao bella"! No a potem kawka i pyszne lody.



Choć co jakiś czas padało, niesamowite widoki rekompensowały te niedogodności.


Trzeci dzień to Rzym, siedzieliśmy i omawialiśmy plan zwiedzania, a ja próbowałam zrobić zdjęcie temu chłopczykowi, ale był zbyt ruchliwy więc wyszło tyko jedno.
Plac św. Piotra i Bazylika robią wrażenie, ale niestety będąc tam drugi raz odczucia miałam trochę inne, bo parę lat temu byłam tym ogromem oczarowana, teraz już mniej.
Na koniec zostawiliśmy sobie niezwykle klimatyczne ulice Rzymu, długi spacer i obiad. Potem Koloseum, ale tylko z zewnątrz, bo nie starczyło już czasu. Kupiliśmy sobie zimne piwo, usiedliśmy na murku obserwując turystów i turystki oraz Koloseum oczywiście. Było to niezwykłe.
Makaronowe pyszności z pesto, pesto dziś kupiłam i będę uskuteczniać w domu.
Trochę o ciuchach na koniec: idealnie sprawdziły się zwykłe koszulki i dżinsy: długie lub ucięte, coś wokół szyji, na nogi rzmianki lub botki oraz torba kupiona przed samym wyjazdem, bo przecież żadna z tych, które mam się nie nadawała ;) A w Pompejach pewna pani zatrzymała mnie śmiejąc się: "roma shoes, i like it!"

koszulka - h&m
dżinsowe spodenki - SH, ucięte
chusta - podarowana
rzymiamki - zara/wyprzedaż
torba - c&a
bransoletki, kolczyki - h&m

koszulka - carry/wyprzedaż
dżinsy - tally weijl
chusta, okulary - allegro
pasek - SH
botki - osiedlowy sklepik
fotki ja & koledzy
Oczywiście miałam ogromny problem z wyborem fotek, cała reszta na fotoblogu. Miłego oglądania, ja uciekam do gości!
35 komentarze :