Aktywna kura domowa
Siedząc w domu i będąc panią domu czy światowo mówiąc: house manager albo bardziej swojsko, acz nie uwłaczająco moim zdaniem: kurą domową, staram się nie zgłupieć, nie zapuścić, nie zdziadzieć. Zatem oprócz codziennych, miłych wszak zajęć takich jak: sprzątanie, gotowanie, pranie, ale nie prasowanie bo nie znoszę, wychowywanie czyli dbanie o wszystko i wszystkich w domu, staram się wykonywać wiele innych rzeczy dla ciała mojego i duszy. Jak najczęściej robię zdjęcia, bloguję, średnio dwa razy w tygodniu chodzę na Zumbę Fitness, okazjonalnie do kosmetyczki, fryzjera. Dużo czytam i nie są to pisma kolorowe, bo już dawno stwierdziłam, że szkoda na nie czasu i kasy, a książki z osiedlowej biblioteki, która wygląda dokładnie tak samo jak ta za moich szkolnych lat, nic nie kosztują. Robię zakupy inne niż spożywcze nie zapominając o sobie, spotykam się od czasu do czasu na kawie z koleżanką. I inne takie. Udzielam się też aktorsko w przedstawieniu z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka w przedszkolu mojego Bibika, a także w życiu rozrywkowym osiedla na którym mieszkam, zgłaszając chęć wzięcia udziału w pokazie Zumby na pikniku rodzinnym. Takie małe szaleństwa kury domowej.
Jednak jak na razie dwa ostatnie przedsięwzięcia stanęły pod znakiem zapytania, a aktywność moja ogranicza się do opieki nad dzieckiem chorym na ospę, czyli smarujemy, smarujemy, smarujemy, współczujemy i staramy się nie oszaleć wśród wrzasków i łez. A to dopiero trzeci dzień. Do tego może dosłownie będę "współ-czuć ospę" z Synkiem, ponieważ moja Mama oświeciła mnie i zabiła jednocześnie stwierdzając, że ja ospy chyba nie miałam. Jeszcze mam nadzieję, że może po prostu nie pamięta. No ja nie pamiętam, ale wydawało mi się, że mam to za sobą. Najgorzej jak się komuś coś wydaje.
No to się rozpisałam, nachwaliłam, cisza i spokój teraz, bo Mały "ospiarz" śpi, sama skorzystałam i nadrobiłam ciężką nockę. A dzisiaj zbieranina zdjęć z ostatniego roku, bo w tym moim aktywnym i szczęśliwym w sumie życiu perfekcyjnej pani domu, brakuje jednak czasu na "porządną, modową sesję zdjęciową" z prawdziwego zdarzenia.
Jednak jak na razie dwa ostatnie przedsięwzięcia stanęły pod znakiem zapytania, a aktywność moja ogranicza się do opieki nad dzieckiem chorym na ospę, czyli smarujemy, smarujemy, smarujemy, współczujemy i staramy się nie oszaleć wśród wrzasków i łez. A to dopiero trzeci dzień. Do tego może dosłownie będę "współ-czuć ospę" z Synkiem, ponieważ moja Mama oświeciła mnie i zabiła jednocześnie stwierdzając, że ja ospy chyba nie miałam. Jeszcze mam nadzieję, że może po prostu nie pamięta. No ja nie pamiętam, ale wydawało mi się, że mam to za sobą. Najgorzej jak się komuś coś wydaje.
No to się rozpisałam, nachwaliłam, cisza i spokój teraz, bo Mały "ospiarz" śpi, sama skorzystałam i nadrobiłam ciężką nockę. A dzisiaj zbieranina zdjęć z ostatniego roku, bo w tym moim aktywnym i szczęśliwym w sumie życiu perfekcyjnej pani domu, brakuje jednak czasu na "porządną, modową sesję zdjęciową" z prawdziwego zdarzenia.
32 komentarze :