Z wyprzedaży



Nie nastawiając się zbytnio na zakupowe szaleństwo zrobiłam ostatnie podejście do sezonowych wyprzedaży w sklepach z ciuchami i innymi dobrociami. Wyszło całkiem nieźle. Najwięcej radochy sprawił mi zakup kurtki ramoneski, ponieważ przy kasie okazało się, że obniżona cena z metki 129,90 jest nieaktualna i jest 79,90. Uwielbiam takie niespodzianki! Zapraszam również do mojego SKLEPU. I czekam na wiosnę z utęsknieniem, na razie kupiłam sobie jej trochę do domu.


W futrze i w glanach


Od wielu sezonów lubuję się w futrzanych kurtkach i kamizelkach. Sieciówki, projektanci, trandsetterzy również. Futrzaki nie nudzą się, a odsłon mają wiele. W sklepach jest ich od groma, wybór spory, ceny wyprzedażowe. Gorzej sprawa się miała z wysokimi, sznurowanymi butami w stylu glanów, których długo szukałam. W końcu jak zwykle nie zawiodły mnie tzw. zwykłe sklepy, prawie bez wahania kupiłam ostatnią parę w moim rozmiarze, po sporej przecenie. Do pełni szczęścia brakowało mi szala w azteckie wzory, który w końcu dostałam w prezencie. I jest "stylówa z pazurem" - a takie lubię najbardziej!

Niezmienna


Nowy Rok. Postanowienia, wyzwania, plany. Nie bawię się w to. Nie mając wpływu na pewne rzeczy, staram się nie spalać a cieszyć się tym co mam, powoli realizując się i spełniając „małe-wielkie” marzenia. Nie stoję obojętnie, ale daję sobie czas, bo już wiem, że wiele rzeczy przychodzi tak po prostu, chociaż o niektóre trzeba zawalczyć.  Jednak bez pośpiechu, bez nerwów. Nie zawsze tak się da, ale staram się. Za szybko wszystko pędzi wokoło, zmienia się bez mojego udziału, nie zawsze tak jakbym sobie tego życzyła. Niezmienna pozostaje jedna rzecz: bycie Mamą, od pierwszego momentu, spotkania, spojrzenia, od pierwszego nieporadnego słowa: „mama” mojego Syna. Jest to dla mnie coś wielkiego i wyjątkowego, coś na co długo czekałam, co sobie wywalczyłam, wycierpiałam,  co w końcu przyszło i stało się faktem. Z dnia na dzień zostałam Mamą dwu i pół latka o oczach brązowych jak czekolada za którą dałby się pokroić i uśmiechu, którym zawsze rozkłada mnie na łopatki. Lata lecą i będę Mamą już zawsze. Reszta jest gdzieś obok, ważna, ale nie najważniejsza.

Proste szczęście


Na codzienność...



Na Święta marzyliśmy  o czasie spędzonym ze sobą, z najbliższymi i mimo wszystko o śniegu. Z tym ostatnim się nie udało, ale Rodzinne Święta wypadły całkiem nieźle. Na spokojnie, na wesoło, chociaż się nie zapowiadało. Nieważne gdzie i jak, ważne, że razem. A na te dni, które świętami nie są, na codzienność, sobie i Wam: miłości, zdrowia i bliskości drugiego człowieka...


Archiwum bloga